Nie jestem pewna, czy jest to trend akurat na jesień 2010, ale to nie jest ważne.
Chodzę do szkoły, do pierwszej klasy liceum. Niestety nie mamy ani szafek, ani choćby półek na zostawienie podręczników, więc trzeba je tachać ze sobą w te i we wte. Nie jest ani wygodne, ani przyjemne, a już na pewno nie jest to zdrowe dla naszych kręgosłupów (zaczynam mówić trochę jak moja babcia... z którą nie sposób się nie zgodzić).
Często można zaobserwować, jak dumni pierwszoklasiści paradują po ulicach Warszawy z tornistrami większymi od siebie. Rzadszym widokiem jest młodzież z plecakiem, a już płci żeńskiej z takim zestawem w ogóle nie widzę. Plecaki zostały wyparte przez modne torby, albo nawet torebeczki, do których nie dość, że się nic nie zmieści, to jeszcze są zupełnie niepraktyczne i niewygodne do trzymania. Chłopcy też, w miarę rozwijającej się męskiej mody, zaczęli nosić torby, zazwyczaj na ramię… ale nie na chlopcach chciałabym się tym razem skupić.
Sama radośnie rzuciłam w kąt tornister w czarno-białe kotki już w trzeciej klasie i szybko zamieniłam go na zupełnie inny, sportowy model z niebieskim logiem najka. W miarę jak mój ‘styl’ ewoluował, zmieniał się także wygląd mojego plecaka. Raz doszyłam guziki, innym razem wyszyłam moje imię… Jednak nie przetrwał tak długo, bo w pierwszej klasie gimnazjum nabyłam swoją pierwszą torbę, może żeby poczuć się doroślej, a może dlatego, że wszystkie dziewczyny miały podobne.
Wszystkim licealistkom, gimnazjalistkom, a także tym zbuntowanym młodszym dziewczynkom, które marzą o czasach, gdy będą mogły nosić małą torebkę zamiast odblaskowego tornistra, radzę powrócić do plecaków, i zobaczyć, jak fajnie można w nich wyglądać (niekoniecznie w tych z brokatową Hanną Montaną, chociaż...Why not?...
Poniżej wklejam kilka zdjęć, które mnie zainspirowały do ‘zmiany’:


