poniedziałek, 30 listopada 2009
sobota, 28 listopada 2009
Idą święta, idą, idą święta...
When Karl Lagerfeld meets Lilly Allen...
Mam problem z pisaniem litery 'ż'.
Z.
czwartek, 26 listopada 2009
środa, 25 listopada 2009
Moda serialowa (bynajmniej nie z Brzyduli!)
Odpowiedź jest prosta - bardzo. Przynamniej bardzo dla tych, którzy choć strochę za moda podążają.
Jestem chyba jedną z nich. Weźmy dwa popularne seriale dla nastolatków: 'Gossip girl' ('plotkara') oraz 90210 (kontynuacja popularnego w latach 90 'Beverly hills 90210').
W czasach mojej mamy oglądało się "Na wschód od Edenu" (o bohaterce 'nadjedzonej' przez krokodyla. Podobno był to wtedy hit...) w tym australistkim 'hicie' bohaterki się przebierały co ujęcie. Teraz ubrania stamtąd wydawałyby się kiczem, ale wtedy był to szczyt elegancji.
W 90210 bohaterowie są ubrani bardzo po 'kalifornijsku' - jesli wiecie, co mam na myśli. Bardzo kolorowo, trochę tandetnie, tak jakby za chwilę mieli wskoczyć w kostium kąpielowy.
Popularna 'plotkara' jest "seksem w wielkim mieście... tyle, ze dla nastolatków" - jak zgrabnie to ujął jeden krytyk. Trudno sie z tym nie zgodzić, jednak nie na seksie w serialu chciałam się skupić, a.... na ubraniach. Dwie główne bohaterki - Serena i Blair - są ubrane w najlepsze i zabójczo drogie kreacje od najwyzszej klasy projektantów. Nie dla nich Zara, czy H&M - fuj! W jednym odcinku przebierają się wiele razy, ale zawsze z klasą i stylem.
Uwielbiam wszystkie ubrania Blair - są eleganckie, 'preppy look' w czystej posatcji. Zawsze klasyczne i ultrakobiece.
Och! A chłopcy, czy raczej męzczyźni z Gossipgirl! Jeśli będziecie mieli czas, to zwróćcie uwagę na zabójcze ubrania Chucka Bassa... no i na jego samego też...
Uwielbiam oba seriale, mimo, iz 90210 jest okropnie głupi, a ubrania z plotkary nie są w zasięgu mojego portfela.
Kiedy będą takie polskie seriale? Które nie muszą być mądre, ale żeby przynamniej wciągały młodszą część widzów. Ile lat jeszcze będziemy na coś choć trochę w tym stylu czekać?
piątek, 20 listopada 2009
THE SEPTEMBER ISSUE
środa, 18 listopada 2009
No więc, przydałyby się żebym i ja coś w końcu napisał.Ponieważ obejrzałem juz chyba wszystkie kolekcje z Wiosna/Lato 2010, pora chyba zdecydować, która jest moją ulubioną. W zeszłym sezonie projektanci powrócili do korzeni: pokaz Chanel
był paradą modelek ubranych z charakterystyczną dla tego domu mody prostotą, w czarne i pastelowe kostiumy, odwieczną małą czarną. John Galliano postąpił podobnie, nawiązując do tradycji Christana Diora, pokazał kolekcję pełną eleganckich garsonek i długich sukni. Tę samą tendencję widać w tym sezonie, jednak projektantom przybyło odwagi.
W wydaniu Karla Lagerfelda kostium Chanel dosłownie trafił pod strzechy. Grand Palais zamienił się w stodołę, po której modelki biegały w sabotach, trzymając w rękach
Ciekawą bardzo kolekcję pokazał duet Lazaro Hernandez i Jack McCollough z Proenza Schouler. Pełno w niej żywych, neonowych kolorów, rodem z kaset video z aerobikiem z lat dziewiędziesiątych. Kolekcja Alexandra McQueena, jest moim zdaniem istnym dziełem sztuki (szczególnie te buty !), jednak ponownie najbardziej zachwycił mnie Aleber Elbaz dla Lanvin. Jego kolekcja zdecydowanię jest z tego sezonu moją ulubioną. Po jesiennej kolekcji a la lata czterdzieste - pełnej szarości, zieleni i idealnie skrojonych żakietów, Elbaz na wiosnę proponuje dużo koloru, pięknie drapowane sukienki i błyszczące kombinezony. Projektant po pokazie przyznał, że miał nie lada trudności z układaniem materiałów przy niektórych kreacjach, ba ! układaniem. On materiały zwijał, skręcał i powiedział nawet, że kilka razy musiał nakładać jedną sukienkę na drugą, aby osiągnąć pożądany efekt.
Rozpisałem się okropnie, ale chciałem wspomniec jeszcze o biżuteri. Powszechnie wiadomo, że najpiękniejsze naszyjniki, bransoletki i kolczyki można znaleźć w Lanvin i tym razem takze Alber Elbaz nie zawiódł. Na jesieni pokazał perły łączone z niemalże hydraulicznymi elementami, a na wiosnę Elbaz proponuje naszyjniki, z których wyłaniają się węże i inne stwory wysadzane najróżniejszymi kamieniami, do tego, obowiązkowo, duzy łańcuch na szyi. To tyle na teraz, następnym razem może uda mi się napisać troche zwięźlej, tak jak to na blogu wypada.
J.
wtorek, 17 listopada 2009
poniedziałek, 16 listopada 2009
Bielizna na wybiegu, a na codzień?
"Desusy" - tak kiedyś była nazywana. Z francuskiego ''dessous", czyli pod czymś. W tym przypadku pod ubraniem. Czy to jest jedyny sposob jej noszenia?
Na wielu wiosennych (na 2010) pokazach mody zauwazylam interesujący trend, bowiem wiele modelek ubranych jest w jakieś peniuary zarezerwowane do chodzenia po domu, szczególnie w sypialni.
Staniki, gorsety, oraz majtki 'babci', albo jak kto woli: 'retro'.
Jean Paul Gaultier, John Galliano czy tez w kolekcji Alberta Kleimera dla Szwajcarskiej marki Akris - u nich można obejrzeć kolekcje zainspirowane damską bielizną.
Czy wam się to podoba?
Ja mam mieszane uczucia... Sama bym nic z podobnych rzeczy nie załozyla, ale jak ktoś to ciekawie połączy... Wszystko podobno można założyć, tylko zalezy z czym i na jaką okazję.
Christian Dior
Dita von Teese - 'królowa burleski', zawsze wygląda jak nie z tej epoki. Jako 15latka pracowała w sklepie z bielizną. Czy stamtąd czerpała inspiracje do wielu kreacji na czerwonym dywanie? Dita podobno przez wieloletnie noszenie gorsetu, zmniejszyła swoją talię z 55cm do 41cm. Wow!
Niektórzy (czyt. Britney Spears) nie noszą jej w ogóle.
piątek, 13 listopada 2009
Początek
Blog będziemy pisać we dwoje. Ja i moj przyjaciel. Jan i Zofia - haha to brzmi dumnie. Nosząc takie imiona powinniśmy miec conajmniej 60lat. A nie zaledwie po 15. Bedąc piętnastolatkami, myślę, że i tak mamy trochę do powiedzenia o modzie, projektantach i o Warszawie - zarówno tej 'modnej' jak i tej mniej trendy, jazzy i sexy.
Zainspirowaliśmy się 13letnią amerykanką - piszącą bloga StyleRookie (adres w linkach). widząc zdjęcia Tavi (bo tak ma na imię) z Jacobsem czy z siostrami Rodarte pozazdrościłam. 'Smarkula' obraca się w świecie mody, dzieki pisaniu bloga?! Dlaczego ja tak nie mogę?! - podobne myśli kołatały mi się, czytając jej posty.
Wystarczył jeden telefon do Jana i wspólnie zadecydowaliśmy, ze załozymy BLOGA. Po prostu.
Wszystkie posty (tak to się chyba nazywa?) będziemy podpisywac, żeby było wiadomo, kto aktualnie pisze.
Potem będzie łatwiej... Tak sądzę.
AAaaa.... chcę do Paryża.