sobota, 22 stycznia 2011

Wiosna?

kliknij, aby powiększyć
 Mimo, że z okładki Vogue'ów krzyczą do nas SPRING! (50 classic looks for spring), wiemy, że do wiosny jeszcze daleko. Jeżeli jednak potrzebujecie jeszcze jednego powodu, dla którego wiosna musi przyjść zaraz, oto i on; w kwietniu do H&M trafi kolekcja butów Swedish Hasbeens. Jak to opisuje trafnie Fashionista, Swedish Hasbeens projektuje drewniaki:
"beloved by hipsters and the fashion elite alike". 
Nie wiem, co można napisać o tej kolekcji (składającej się z 6 par butów w 4 kolorach) oprócz tego, że drewniaki te wyglądają na idealną parę butów na wiosnę/ lato i przy okazji wpisują się w trwający od jakiegoś czasu trend na lata 70. Pozostaje jeszcze mieć nadzieje, że kolekcja trafi do Polski. A jeżeli nie możecie czekać na swoje chodaki aż do kwietnia, na my-wardrobe jest wiele ładnych par (DVF czy See by Chloe).
 J.
Pełna kolekcja na hm.com

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Zuo Corp.

W Warszawie otworzył się pierwszy Pop Up Shop! Na ulicy Brackiej, vis a vis kawiarni "Między nami" stanął czarny kontener, w którym do lutego będzie dostępna kolekcja Zuo Corp. Pop up shop to formuła modna na świecie od paru lat - otwierają je w dużych miastach zarówno początkujący projektanci, jak i modne concept store'y a także całe domy mody (np. Gucci). Pomysł jest prosty i genialny, w jakiejś chwilowej lokalizacji, na tydzień, lub miesiąc, otworzyć sklep, restaurację, czy bar, ciekawie zaprojektowany i zauważalny, mający na celu głównie rozreklamować danego restauratora, czy wypromować projektanta. Tak, jak prawie wszystko w dzisiejszym świecie mody, Pop up shopy szybko przychodzą i szybko odchodzą (zdążyliście obejrzeć wszystkie kolekcje Spring/Summer 2011? to się śpieszcie bo pokazy Fall/Winter 2011/12 rozpoczynają się za niecały miesiąc!). A teraz trochę o tym co na Brackiej... można kupić.
Zuo Corp. to projekt Dagmary Rosy i Bartka Michalca powstały w 2010 roku. Ich kolekcja na jesień/zimę pełna jest czerni, szarości widocznych suwaków, a przede wszystkim świetnych materiałów (włoskich!).
Zachwycające jest to, jak projektanci połączyli luźne, płynące sylwetki z pewnymi kanciastymi detalami (tak jak na zdjęciach poniżej). Zachwycają też ceny - porównywalne do Zary (od 150 za wielki szal do 760 za piękny płaszcz, również widoczny poniżej). Sklep na Brackiej może i jest chwilowy, ale mam nadzieje, że obecność Zup Corp. na rynku mody taka nie będzie.
J.



















czwartek, 6 stycznia 2011

Winter wonderland ?

Zima w Polsce to śnieg, minusowe temperatury i oblodzone chodniki. Niestety te trzy skałdniki nijak się mają do mody prezentowanej na ten sezon. Jedyną rzeczą o jakiej marzę po wstaniu z łóżka codziennie rano to powrócenie do niego czym prędzej. Wybranie ubrania to jeszcze gorsza sprawa. Zastanawianie się co włóżyć pod kurtkę, żeby było zarazem ciepło i wygodnie, a przy okazji nie wyglądać jak yeti, wydaje się być zadaniem dla specjalisty. Gdzie tam zarzucony niedbale, rozpięty kożuszek od Burberry, kiedy wieje tak, że każdy wystawiony centymetr ciała ulega odmrożeniu po kilku sekundach! Kożuszek może i nie, ale kożuch – szczególnie ten z prawdziwej skóry zastąpi każdy puchowy płaszcz, dzieki któremu wyglądamy jak zawiązane ciasno serdelki.
Polecam także buty na dobrej podeszwie. Słynnych i wyśmiewanych „mukluków” Emu widać trochę mniej na ulicach Warszawy, niż w poprzenim sezonie – wiem to, ponieważ przy przemykaniu się po mrozie zazwyczaj spoglądam wyłącznie pod nogi, żeby zapobiec poślizgnięciu się. Męskim odpowiednikiem emu stały się klasyczne, beżowe trapery Timberlanda, które i na kobiecej nodze, ładnie zestawione potrafią wyglądać fajnie. Niestety na minusowe temperatury wysokie kozaki/końskie buty/kalosze zupełnie się nie sprawdzają. Ich płaska, pozbawiona jakichkolwiek wypustek podeszwa sprawia, że dosłownie tańczę na oblodzonych chodnikach.
Kolejna kwestia, którą warto poruszyć to rzeczy zakladane i upychane pod ubraniami. Wiele osób zakłada rajstopy bądź legginsy pod spodnie, a pod tiszerty cienkie koszulki. Niestety ja nie należę do tej grupy, chyba wolę marznąć niż czuć się jak napakowana i chodzić niczym kowboj.

Podsumowując (o matko, już zaczynam pisać jak w rozprawkach!) Zima to najmniej ‘seksowna’ pora roku. Brzmi to tanio i głupio, ale tak jest. Czerwone nosy, włosy spod czapki i ubieranie się warstwowo jest może i uciążliwe, ale niestety także konieczne, jeżeli (nie) chcemy wylądować w łóżku z grypą. Pocieszajcie się faktem, że każdy ma ten sam dylemat, a w dodatku od 12 grudnia dni się wydłużają, odliczajcie dni do wiosny. Ja już zaczęłam.

Z.

środa, 5 stycznia 2011

50 Dresses that Changed the World

Bardzo dawno nic nie pisałem, więc naturalnie, częstsze wstawianie postów znajduje się na liście moich noworocznych postanowień. A teraz napiszę o jednym z bardziej udanych prezentów pod moją choinką, mianowicie o książce wydanej prze Design Museum w Londynie, "50 dresses that changed the world". Jest to lista 50 sukienek, które miały wpływ na rozwój mody. Swoisty przekrój prze historię mody XX wieku i wydarzeń, które nią wstrząsnęły, jak zaprojektowanie przez Mary Quant, w 1965 roku sukienki mini.
Oczywiście znajduje się tu też tekst poświęcony noszonej przez Audrey Hepburn w "Śniadaniu u Tiffaniego", ale są też mniej spodziewane kreacje, takie jak sukienka topless Rudy'ego Genreich'a, czy sukienka z papieru, Scott Paper Company. Autorzy bardzo ciekawie wyjaśniają znaczenie i wpływ każdej sukienki. Wiele z nich stało się znakiem rozpoznawczym ich projektantów ( na przykład "shift dress" Calvina Kleina, czy "halter dress" Halstona) . Jedną z ciekawszych pozycji jest suknia ślubna Księżny Diany z 1981 roku. Choć może się nie podobać, nie sposób zaprzeczyć, że te setki metrów tafty, jedwabiu i koronki były najlepszym wyrazem przepychu i nadmiaru, które charakteryzowały lata osiemdziesiąte. Bez wątpienia książka ta zachęca do kupna kolejnej publikacji z serii, "5o shoes that changed the world"...
J.