poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Wiosenne porządki w szafie

Ubrania dzielimy na takie, które założymy jeden raz i te, w które opłaca się zainwestować, bo wiemy, że są klasykami i pomyślnie przejdą próbę czasu.
Oczywiście, trendy zmieniają się wprost proporcjonalnie do ich ilości i czasem bardzo ciężko za nimi nadążyć. To juz nie jest sezon, gdy coś staje się modne, to miesiąc, dwa, a potem jest już demode i teoretycznie powiniśmy wstydzić się wychodzić w tym na ulicę.
Faktem jest, że wszystkie, dosłownie wszystkie mody do polski docierają ze znaczym opóźnieniem. Gdy zamierzamy obkupić się na najblizszy sezon letni, od góry do dołu, w marynarskie pasy i obwiązać liną do cumowania, a H&M proponuje nam najtańszy zestaw, nie krępujmy się, ale musimy pamiętać, że za granicą był to hit zeszłego lata (nie mówię tu o bluzkach w pasy, bo one, lansowane przez Coco Chanel, a teraz przez Jean Paul Gaultier'a, są wiecznie modne i jak najbardziej must-have!)
Są także ubrania, które co jakiś czas stają się modne i ogólnie pożądane, jak gdyby ludzie kompletnie zapomnieli, jak wielkie są to klasyki.
Wiosna 2010 ma to do siebie, że wiele z tendencji, o ktorych czytamy w magazynach i na stronach internetowych, to tak naprawde lekko zapomniane i zakurzone, ale jak najbardziej konieczne w naszej szafie ubrania.
Czyli co tak naprawdę SIĘ nosi wiosną tego roku???
Po modzie na ćwieki, nadchodzi jeszcze cięższa artyleria, i to dosłownie, bowiem każda fashionistka, albo przynajmniej aspirująca do tej roli osoba, musi mieć w szafie kurtkę prosto z armii. Powinna być w kolorze khaki (podpowiem: coś pomiędzy zielenią a brązem) i ewentualnie może posiadać jakieś naszywki, czy znaczki.
Drugim okrycie wierzchnim, które także powinniśmy mieć ZAWSZE w naszej garderobie, jest zwykła 'denimowa' (mówiąc modnym słownictwem), zapinana na suwak lub na guziki kurtka. Pasuje do wszystkiego i będzie wygladać idealnie, o ile nie przesadzimy z ilością tego samego materiału na ciele.
Wiele projektantów, próbuje na wiosnę wylansować trend karnawałowy. Błyszczących się reczy jakoś nie widzę na polskich ulicach. Nie sądzę, abyśmy dobrze je zestawili i umieli się nimi 'obsługiwać'. Jednak, jeśli szukacie inspiracji i chcecie zaryzykować, polecam pokazy Balmain, Giles i koniecznie nie zapomnijcie obejrzeć piękną marynarkę firmy 3.1 Philipa Lima.
Na wiosnę, wielkiego comebacku możemy takze oczekiwać po spodniach, a konkretnie tego kroju, którego najbardziej nie znosimy i który kojarzy nam się ze wszystkim, co najgorsze. Są to rozszerzane spodnie (aż ciarki po plecach przechodzą), czyli po angielsku Flares.
Bardzo chciałabym zobaczyć na Warszawskich ulicach, kogoś wyglądającego dobrze i jak najbardziej trendy w spodniach, z których się wysmiewamy i szydzimy, mówiąc na nie dzwony. Wreszcie projektanci, tacy jak Derek Lam, Prada, Rochas dają wytchnienia (co prawda dopiero jesienią 2010) i powietrza naszym nogom, które wreszcie nie będą się ściskać w bardzo opiętych spodniach.



Kolaże mojego autorstwa. Kliknij, aby powiększyć.

Z.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz