czwartek, 6 stycznia 2011

Winter wonderland ?

Zima w Polsce to śnieg, minusowe temperatury i oblodzone chodniki. Niestety te trzy skałdniki nijak się mają do mody prezentowanej na ten sezon. Jedyną rzeczą o jakiej marzę po wstaniu z łóżka codziennie rano to powrócenie do niego czym prędzej. Wybranie ubrania to jeszcze gorsza sprawa. Zastanawianie się co włóżyć pod kurtkę, żeby było zarazem ciepło i wygodnie, a przy okazji nie wyglądać jak yeti, wydaje się być zadaniem dla specjalisty. Gdzie tam zarzucony niedbale, rozpięty kożuszek od Burberry, kiedy wieje tak, że każdy wystawiony centymetr ciała ulega odmrożeniu po kilku sekundach! Kożuszek może i nie, ale kożuch – szczególnie ten z prawdziwej skóry zastąpi każdy puchowy płaszcz, dzieki któremu wyglądamy jak zawiązane ciasno serdelki.
Polecam także buty na dobrej podeszwie. Słynnych i wyśmiewanych „mukluków” Emu widać trochę mniej na ulicach Warszawy, niż w poprzenim sezonie – wiem to, ponieważ przy przemykaniu się po mrozie zazwyczaj spoglądam wyłącznie pod nogi, żeby zapobiec poślizgnięciu się. Męskim odpowiednikiem emu stały się klasyczne, beżowe trapery Timberlanda, które i na kobiecej nodze, ładnie zestawione potrafią wyglądać fajnie. Niestety na minusowe temperatury wysokie kozaki/końskie buty/kalosze zupełnie się nie sprawdzają. Ich płaska, pozbawiona jakichkolwiek wypustek podeszwa sprawia, że dosłownie tańczę na oblodzonych chodnikach.
Kolejna kwestia, którą warto poruszyć to rzeczy zakladane i upychane pod ubraniami. Wiele osób zakłada rajstopy bądź legginsy pod spodnie, a pod tiszerty cienkie koszulki. Niestety ja nie należę do tej grupy, chyba wolę marznąć niż czuć się jak napakowana i chodzić niczym kowboj.

Podsumowując (o matko, już zaczynam pisać jak w rozprawkach!) Zima to najmniej ‘seksowna’ pora roku. Brzmi to tanio i głupio, ale tak jest. Czerwone nosy, włosy spod czapki i ubieranie się warstwowo jest może i uciążliwe, ale niestety także konieczne, jeżeli (nie) chcemy wylądować w łóżku z grypą. Pocieszajcie się faktem, że każdy ma ten sam dylemat, a w dodatku od 12 grudnia dni się wydłużają, odliczajcie dni do wiosny. Ja już zaczęłam.

Z.

2 komentarze: