
Polecam także buty na dobrej podeszwie. Słynnych i wyśmiewanych „mukluków” Emu widać trochę mniej na ulicach Warszawy, niż w poprzenim sezonie – wiem to, ponieważ przy przemykaniu się po mrozie zazwyczaj spoglądam wyłącznie pod nogi, żeby zapobiec poślizgnięciu się. Męskim odpowiednikiem emu stały się klasyczne, beżowe trapery Timberlanda, które i na kobiecej nodze, ładnie zestawione potrafią wyglądać fajnie. Niestety na minusowe temperatury wysokie kozaki/końskie buty/kalosze zupełnie się nie sprawdzają. Ich płaska, pozbawiona jakichkolwiek wypustek podeszwa sprawia, że dosłownie tańczę na oblodzonych chodnikach.
Kolejna kwestia, którą warto poruszyć to rzeczy zakladane i upychane pod ubraniami. Wiele osób zakłada rajstopy bądź legginsy pod spodnie, a pod tiszerty cienkie koszulki. Niestety ja nie należę do tej grupy, chyba wolę marznąć niż czuć się jak napakowana i chodzić niczym kowboj.
Podsumowując (o matko, już zaczynam pisać jak w rozprawkach!) Zima to najmniej ‘seksowna’ pora roku. Brzmi to tanio i głupio, ale tak jest. Czerwone nosy, włosy spod czapki i ubieranie się warstwowo jest może i uciążliwe, ale niestety także konieczne, jeżeli (nie) chcemy wylądować w łóżku z grypą. Pocieszajcie się faktem, że każdy ma ten sam dylemat, a w dodatku od 12 grudnia dni się wydłużają, odliczajcie dni do wiosny. Ja już zaczęłam.

wiosna <3
OdpowiedzUsuńsorry ale dni się wydłużają od 22 grudnia he.
OdpowiedzUsuń