środa, 25 stycznia 2012

COUTURE



     Żeby móc nazwać swoja kolekcję Haute Couture, trzeba spełnić bardzo wiele rygorystycznych wymagań i zostać przyjętym do Chambre Syndicale de la Haute Couture. Do tej prestiżowej grupy należą bardzo nieliczni, najnowszym członkiem jest Giambattista Valli, przyjęty zaledwie rok temu. Niestety nie wszyscy decydują się na pokazywanie swoich kolekcji szerszej publiczności, czy udostępnianie zdjęć (Azzedine Alaia jest jednym z nich, przez co nam, śmiertelnikom, nie dane jest oglądnie geniuszu Tunezyjczyka). 
     Hasło "Couture is dead" było głoszone niezliczoną ilość razy, mimo to, tygodnie mody Couture nadal odbywają się dwa razy do roku w Paryżu. Temu, że ta sztuka jeszcze nie zanikneła, możemy podziękować między innymi bogatym mieszkankom Rosji i zatoki Perskiej, to one są głównymi klientkami projektantów "Wysokiej Mody". Innym powodem dla, którego wiele domów mody utrzymuje swoje kolekcje Couture jest promocja, którą zyskują, kiedy te niepowtarzalne kreacje są fotografowane, czy to na sesji, czy na gwieździe na czerwonym dywanie. Jednak Couture to przede wszystkim popis talentu projektanta, okazja do niczym nieograniczonego wyrażania fantazji i kreatywności.

     Mija już prawie rok odkąd John Galliano został zwolniony ze swojej posady u Christiana Diora w skandalicznych okolicznościach. Od tego czasu, Dior nie ma oficjalnego dyrektora kreatywnego, funkcje tą pełni tymczasowo prawa ręka Galliano, Bill Gaytten. Niestety słabo sobie radzi. Zarówno w tej jak i w poprzednich jego kolekcjach, czegoś brakuje. Kolekcję określił jako Xray klasycznych sylwetek Diora. Swoją „wizję” potraktował bardzo dosłownie, pokazując kreacje, będące niemalże dokładnymi kopiami projektów Diora z lat pięćdziesiątych, tyle, że wykonanych z innych materiałów, często transparentnych. Mało to wszystko oryginalne, eleganckim sukniom projektu Gaytten'a brakuje charakteru. Miejmy nadzieje, że Dior już niedługo wybierze następcę, który poprowadzi ten wielki dom mody w nowym kierunku i zaoferują nam coś ciekawszego, niż to…










               
         Projektant, który zdecyduje się przejąć posadę dyrektora kreatywnego Diora, może brać przykład z Riccardo Tisci’ego, z Givenchy. Wzorem dla niego może być sposób w jaki Tisci przekształcił konserwatywny dom mody, założony przez wielkiego Hubert’a de Givenchy, w nowoczesną, awangardową markę, uwielbianą przez wszystkich (Tisci'ego chwali nawet wyjątkowo krytyczna Cathy Horyn z NYtimes’a). W skład jego kolekcji, wchodzi zaledwie 10 kreacji, jednak każda z nich może stanowić symbol współczesnego Couture.





















    








W swoim charakterystycznym, mrocznym stylu, łączy innowację, kreatywność i dbałość o każdy detal. Przykład? Suknia której wykonanie zajęło ponad 350 godzin, uszyta z jedwabnego tiulu, na, którą zostały gęsto naszyte pojedyńcze łuski wycięte ze skóry aligatora. Jego kreacje czasem nabierają charakteru zbroi, kiedy indziej są bardziej kobiece, jednak zawsze są niespotkane. Projekty Tisci’ego, czy to pret-a-porter, czy to Couture są niekonwencjonalne, nie podążają za trendami, a ustanawiają je. Givenchy to zdecydowanie moja ulubiona spośród wszystkich kolekcji Couture, ani spektakularne pokazy Chanel, ani eleganckie wizje Valentino nie mogą z nią konkurować.



J.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy artykuł, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. fascynująca sesja !

    http://brownwardrobe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie napisane!Givenchy to także mój faworyt wśród tegorocznego couture kolekcja wiosna/lato!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czemu, ale wygląd jest dość dziwny i nie przypadł mi do gustu. Makijaż dość śmieszny.

    OdpowiedzUsuń